"No, proszę, kogo my tu mamy.
Nasze papużki-nierozłączki, Pękala i Mądrala"
A czego mogłem się innego spodziewać? Że będzie jak dawniej ? Nie, taki naiwny nie byłem. Zmieniłem się, wiele zrozumiałem ale duma smoka we mnie pozostała. Nazwisko Malfoy zostawiło swoje piętno już na zawsze.
Potter od zawsze mnie nienawidził ale już po akcji z końca roku to było tak mocne uczucie, tak silne. Czy mu się dziwiłem ? Nie – rozumiałem go. Sam bym siebie nienawidził po sześciu latach poniżania i próbie zabójstwa jego ukochanego dyrektora.
McGonagall
poinformowała mnie, że Harry był u niej dowiadywać się, co ja robię w
Hogwarcie. Jestem jej wdzięczny, że nie zdradziła mu całej prawdy. Nie
chciałem, żeby ktokolwiek wiedział o mojej matce. Chyba nie zniósłbym tych upokarzających
spojrzeń w moim kierunku. Potter odznaczał się jeszcze tą całą gryffindorską
dumą więc miałem pewność, że nie
zaatakuje mnie w ciemnym zaułku czego nie mogłem powiedzieć o Weasley’u. Ten
Rudzielec był zdolny do wszystkiego jak jeszcze niedawno ja.
Kiedy następnego dnia dostałem plan zajęć wcale, ale to
wcale się nie zdziwiłem, że eliksiry znowu z Gryffindorem. Jedynym pocieszenie było to, że o tylko dwie
lekcje w środę. Uhh… Nie zniósłbym więcej.
- Nie wiem co ty tu robisz Malfoy, ale obiecuje ci, że dowiem się całej prawdy – wycedził Potter jak tylko znalazłem się przy drzwiach do Sali.
- A co ty niby masz zamiar tak odkrywać Bliznowaty, co?- Odpowiedziałem patrząc na niego ze wstrętem i wtedy cos przykuło moją uwagę.- Powiedz Potter, gdzie się podziewa twój wierny rudy giermek ?
Gdyby nie Granger to zarobiłbym od tego niezrównoważonego człowieka prosto w dziób. Wskoczyła między mnie i Harry’ego i tak szybko wepchała go do klasy, że zauważyłem tylko burzę brązowych włosów znikających w drzwiach.
Tak strasznie byłem zaintrygowany, gdzie mógł się podziać rudzielec. Jakby miało mu się coś stać ze strony śmierciożerców to wiedziałbym o tym. Codziennie czytałem proroka codziennego i ani razu nie zauważyłem nazwiska Weasley przy listach ludzi zaginionych czy poszkodowanych.
- Nie wiem co ty tu robisz Malfoy, ale obiecuje ci, że dowiem się całej prawdy – wycedził Potter jak tylko znalazłem się przy drzwiach do Sali.
- A co ty niby masz zamiar tak odkrywać Bliznowaty, co?- Odpowiedziałem patrząc na niego ze wstrętem i wtedy cos przykuło moją uwagę.- Powiedz Potter, gdzie się podziewa twój wierny rudy giermek ?
Gdyby nie Granger to zarobiłbym od tego niezrównoważonego człowieka prosto w dziób. Wskoczyła między mnie i Harry’ego i tak szybko wepchała go do klasy, że zauważyłem tylko burzę brązowych włosów znikających w drzwiach.
Tak strasznie byłem zaintrygowany, gdzie mógł się podziać rudzielec. Jakby miało mu się coś stać ze strony śmierciożerców to wiedziałbym o tym. Codziennie czytałem proroka codziennego i ani razu nie zauważyłem nazwiska Weasley przy listach ludzi zaginionych czy poszkodowanych.
Eliksiry prowadził stary nauczyciel, ten sam, który przybył
do nas rok temu aby zacząć nauczać tego jakże wspaniałego przedmiotu. Profesor Horacy
Slughorn był niskim facetem przy kości. Prawdę mówiąc, kiedy tak sobie siedział
za biurkiem można by go było pomylić z fotelem.
- Witajcie siedmioroczni uczniowie – przywitał się z lekkim uśmiechem na twarzy. – Tak mało was w tym roku.
Rzeczywiście nie było nas za wiele: ja, Blaise, Parkinson, Potter, Granger, Finch-Fletchey – całe tłumy.
-Tak, jak zauważyliście jest nas cała szóstka. Miejmy nadzieje że szczęśliwa i że każdy z was zda owumenty.- Slughorn zaśmiał się i wstał zza biurka.- W tym roku będziemy ważyć dość przydatne i potężna eliksiry ale nie tylko. Materiał na samodzielne prace przerobiliśmy do końca już w tamtym roku, zostały jeszcze pary. Tak, wywar żywej śmierci, czy eliksir szczęścia nie zrobi się w pojedynkę, ze względu na bardzo skomplikowaną recepturę. Ale zrobię wam psikusa – w tym momencie profesor klasnął w dłonie i wrócił na swoje miejsce z biurkiem. – Podzielę was sam.
- Witajcie siedmioroczni uczniowie – przywitał się z lekkim uśmiechem na twarzy. – Tak mało was w tym roku.
Rzeczywiście nie było nas za wiele: ja, Blaise, Parkinson, Potter, Granger, Finch-Fletchey – całe tłumy.
-Tak, jak zauważyliście jest nas cała szóstka. Miejmy nadzieje że szczęśliwa i że każdy z was zda owumenty.- Slughorn zaśmiał się i wstał zza biurka.- W tym roku będziemy ważyć dość przydatne i potężna eliksiry ale nie tylko. Materiał na samodzielne prace przerobiliśmy do końca już w tamtym roku, zostały jeszcze pary. Tak, wywar żywej śmierci, czy eliksir szczęścia nie zrobi się w pojedynkę, ze względu na bardzo skomplikowaną recepturę. Ale zrobię wam psikusa – w tym momencie profesor klasnął w dłonie i wrócił na swoje miejsce z biurkiem. – Podzielę was sam.
I takim oto sposobem zacząłem pracować z Finchem-Fletcheyem,
Parkinson z Potterem a Blaise z Granger. Nikomu z całej szóstki uczęszczającej
na zajęcia ten pomysł się nie spodobał.
Justin okazał się beznadziejny. Gdy tylko na tablicy pojawiła się receptura od razu wziął się za „okaleczanie”, bo pocięciem nazwać tego nie można, fasolek, którym jak każdy wie, dodaje się na sam koniec. Pamiętam jak wyklinałem w głowie dlaczego musze z takim fajtłapą pracować. Pracować? Nie, chodziło mi o tortury. I właśnie wtedy wstała Granger, z jej oczu aż strzelały błyskawicę. Mój ulubiony widok- wnerwiony gryfon.
- Panie profesorze, jeśli zostanę z Blaisem w jednej parze do końca roku szkolnego, moje oceny obniżą się diametralnie – zaczęła wywód tym swoim przemądrzałym głosem.- Proszę o przyznanie mi kogoś kto potrafi pracować i ważyć eliksiry.
Justin okazał się beznadziejny. Gdy tylko na tablicy pojawiła się receptura od razu wziął się za „okaleczanie”, bo pocięciem nazwać tego nie można, fasolek, którym jak każdy wie, dodaje się na sam koniec. Pamiętam jak wyklinałem w głowie dlaczego musze z takim fajtłapą pracować. Pracować? Nie, chodziło mi o tortury. I właśnie wtedy wstała Granger, z jej oczu aż strzelały błyskawicę. Mój ulubiony widok- wnerwiony gryfon.
- Panie profesorze, jeśli zostanę z Blaisem w jednej parze do końca roku szkolnego, moje oceny obniżą się diametralnie – zaczęła wywód tym swoim przemądrzałym głosem.- Proszę o przyznanie mi kogoś kto potrafi pracować i ważyć eliksiry.
Nie wytrzymałem, śmiech zagrzmiał w całej Sali. Ah ta
Granger i jej słabość do ocen.
- Dobrze panno Granger, w takim razie – Horacy rozejrzał się
po klasie.- Tak, proszę usiąść koło pana Malfoya. A jego partnera poproszę tutaj.
Do pana Blaise.
Mina gryfonki wyrażała wszystko – wpadła z deszczu pod rynnę. Czy mi to przeszkadzało ? Wtedy myślałem że będę musiał znosić obecność szlamy i to będzie dla mnie koszmarem. Ale od razu zrozumiałem, że moje oceny z eliksirów od razu się poprawią.
- Przesuń się Malfoy.
- Nie martw się, będę siedział jak najdalej od ciebie.
Mina gryfonki wyrażała wszystko – wpadła z deszczu pod rynnę. Czy mi to przeszkadzało ? Wtedy myślałem że będę musiał znosić obecność szlamy i to będzie dla mnie koszmarem. Ale od razu zrozumiałem, że moje oceny z eliksirów od razu się poprawią.
- Przesuń się Malfoy.
- Nie martw się, będę siedział jak najdalej od ciebie.
Nie kłamałem, przesunąłem się na sam koniec ławki,
zostawiając pomiędzy nami półmetrową przerwę. Chodź i tak dla nas była za mała.
Widziałem jak kątem oka patrzyła na mnie z obrzydzeniem. Ona kroiła składniki
ja mieszałem i wypowiadałem zaklęcia. Nie wchodziliśmy sobie w drogę co było
jak na nas… z braku lepszego określenia nazwijmy to podaniem ręki na zgodę.
Wiedziałem, że czeka mnie cały rok siedzenia z nią w jednej ławce.
- No kochani lekcja się kończy – grzmiał profesor ponad głowami uczniów.- Zapakujcie swoje wywary do fiolki, podpiszcie je i umieśćcie na moim biurku.
- Mógłbyś podpisać ? – Hermiona w moja stronę
przesunęła fiolkę z wywarem na czkawkę. Nie minęła minuta a już była poza klasa
razem z Potterem. Szybko zaniosłem naszą pracę na biurko nauczyciela,
posprzątałam miejsce pracy i wyszedłem za Blaisem i Pansy w stronę Wielkiej
Sali na obiad. Patrząc na długie i czarne włosy dziewczyny przed mną przypomniały
mi się czasy kiedy za mną latała. Nie powiem, że mi się to nie podobało ale już
dawno doszliśmy do wniosku że między nami nic nigdy nie będzie oprócz
przyjaźni. Teraz dziewczyna uspokoiła się już z romansami, skupiła się na nauce
aby zostać pracownikiem w ministerstwie jak jej matka. Aczkolwiek wydaje mi się,
że chciała też pewnie Granger upiec nosa, jeśli chodzi o naukę (chodź nigdy jej
się o nie udało, bądźmy szczerzy). - No kochani lekcja się kończy – grzmiał profesor ponad głowami uczniów.- Zapakujcie swoje wywary do fiolki, podpiszcie je i umieśćcie na moim biurku.
-Draco ? Długo będziesz się tak wlec ? – Zawołał za mną przyjaciel przy wejściu do Wielkiej Sali. – Ile można na Ciebie czekać ??
- Na Pana i Władce całe życie. – Zaśmiałem się doganiając przyjaciół.
Niby wszystko było w porządku, ja Blaise i Parkinson. Bez Crabbe którego mam ochotę udusić własnymi rękami i Goyle który w moich snach jest tak strasznie przeze mnie torturowany. A jednak czułem się dziwnie. I właśnie wtedy, kiedy myślałem dlaczego jest tak źle, poczułem to. Spłynęło tak nagle na mnie, że tylko cudem w porę się opamiętałem aby nie krzyknąć . Oparłem się jak najszybciej o gargulca przy wejściu do Wielkiej Sali i mocno zacisnąłem zęby. Przyjaciele wiedzieli o co chodzi, nie byli zdziwieni kiedy zacząłem zwijać się z bólu ( jakie szczęście, że żaden gryfon tego nie widział). Rok temu co chwile byli świadkami, jak rozpala mnie mroczny znak. Czarny Pan znowu wzywa swoje sługi.
***
Rozdział "powoodstockowy" więc nie czytany ani nie poprawiany bo po prostu nie mam na to siły :)
Czarny Pan powraca! Jej!
OdpowiedzUsuńDraco ty niedorozwinięty gumochłonie nie należy dusić swoich goryli. W niektórych przypadkach są bardzo przydatni.
Dobra nie będę dzisiaj dręczyć małego Malfoya.
Za to przyczepię się do Panny Wiem- To- Wszystko.
Widzisz Hermiona ( wzdycha teatralnie) dzisiaj siedzisz z nim w ławce, a jutro weźmiesz z nim ślub. Takie życie.
Rozdział super.
Czekam na nexta
Luna Fin
Ps. Jestem za granicą i mam problem z dostępem do kompa. Dlatego nie ma rozdziału.
Szkoda, bo tak bardzo chciałabym wiedzieć, co dzieje się u dzieciaków Charliego :)
UsuńCieszę się, że podoba Ci się rozdział, nowy jest już pisany więc mam nadzieje, że długo czekać nie będziesz :)
Rozdział fajny, choć mam nadzieję, że kolejne będą dłuższe. Hermiona może i wpadła z deszczu pod rynnę, ale nie jest w końcu tak źle, przynajmniej oceny będzie miała dobre ;)
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa co dalej wymyśliłaś. Palący znak na końcu może sugerować, że Voldemort coś szykuję, no ale...
Croy
P.S. Zapraszam do siebie na http://black-redstart.blogspot.com/ Także niedawno zaczęłam pisać :)
Trafiasz tam do moich Czytanych i prosiłabym o powiadomienie w tej zakładce, gdy pojawi się nowy rozdział
Uwielbiam czytać aktualne i nowe opowiadania :) Zaraz się zabieram za czytanie.
UsuńCieszę się, że mój blog Ci się spodobał.
Masz rację - rozdział wyjątkowo krótki ale chciałam, żeby już się coś pojawiło (żeby nie było, że przestałam pisać) a nie dałam rady aby wydusić z siebie nic lepszego.
Oczywiście o każdym następnym rozdziale Cię powiadomię.
Zapraszam na nowy rozdział ---> http://black-redstart.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńCroy
Wpadłam tu przypadkiem i muszę przyznać, że całkiem fajne opowiadanie.
OdpowiedzUsuńSzkoda tylko że takie krótkie.
to jedyny minus, gdy narzekam bo ja uwielbiam jak jest dużo czytania;p
ogółem podoba mi się Twój Draco.
Wydaje mi się być bardziej wyrazisty od Hermiony i ma coś w sobie takiego wyjątkowego.
No po prostu przyznaje bez bicia mam świra na punkcie Dracona.
To taka moja mała słabość, która się rozwija z każdym nowym dramione.
Ogółem sumując na koniec naprawdę kawałek ciekawej roboty moim skromnym zdaniem!
A w wolnej chwili zapraszam na moją nową historię dramione:
http://amara-ultionis.blogspot.com!
życzę weny i pozdrawiam!
Dziękuję za miłe komentarze u mnie. Oczywiście będe Cię informował o nowych notkach. Co do zmiany szablonu myślałem o tym ale to mój pierwszy blog i nie bardzo wiem skąd wziąć jakiś poza domyślnymi. Co do opowiadania Twojgo to zapowiada się fajnie. Trzeba czekać na więcej rozdziałów. Również proszę powiadamiaj mnie o nowościach,
OdpowiedzUsuńhttp://nowaprzy.blogspot.com/2014/07/witajcie.html
Ciekawie. Wyjaśnisz w końcu, co się stało z Ronaldem? Tak szczerze, to się cieszę, że go nie ma, bo go nie lubię, ale co z nim? Czekam na next!
OdpowiedzUsuńOczywiści, że to się wyjaśni :)
UsuńRon '-' może dednął, co? albo go mamuśka nie puściła na ten rok do Hogwartu? albo poszedł szukać przyjaciół, bo Hermiona i Harry już go nie lubią?
OdpowiedzUsuńJeeeej, to jest tak cholernie intrygujące. Jeśli dalej tak pójdzie to byłabym skłonna stwierdzić, że to moje ulubione Dramione. Ale cii!
Ciekawe, nie powiem, że nie. Ale o ile mi się wydaję Harry nie wrócił w siódmej klasie do Hogwartu. Chociaż to Twoje opowiadanie, więc się nie wtrącam. :D
OdpowiedzUsuń